EXCLUSIVE: wywiad z Wiolettą Leśków-Cyrulik
Cześć, dzisiaj mam dla Was wywiad, który przeprowadziłam z Panią Wiolettą Leśków-Cyrulik, autorką "Sezonu zamkniętych serc". O spotkaniu z nią mogliście przeczytać tutaj: Spotkanie w Księgarni Autorskiej
A teraz nie przedłużając, serdecznie zapraszam do zapoznania się z wywiadem!
1. Pani Wioletto, oddaję Pani pierwsze pytanie, proszę o sobie opowiedzieć :)
A teraz nie przedłużając, serdecznie zapraszam do zapoznania się z wywiadem!
1. Pani Wioletto, oddaję Pani pierwsze pytanie, proszę o sobie opowiedzieć :)
Dzień
dobry, bardzo mi miło gościć na Pani blogu .
Kilka najważniejszych informacji o mnie… Otóż jestem polonistką,
z wykształcenia także bibliotekoznawcą. Od wielu lat współpracuję
z Fundacją ABC XXI jako koordynatorka kampanii „Cała Polska czyta
dzieciom”. Ale przede wszystkim jestem mamą trójki dzieci i
domatorką. Uwielbiam dobrą literaturę, lubię, kiedy pada deszcz,
mogłabym godzinami spacerować po plaży i wsłuchiwać się w szum
wzburzonego morza. W młodości byłam fanką punk rocka, dziś lubię
każdy rodzaj dobrej muzyki, także tej łagodnej.
2.
Czym się Pani zajmowała, zanim postanowiła Pani napisać książkę?
Czy zawód w jakiś sposób zainspirował, wpłynął na tę decyzję?
Od
osiemnastu lat pracuję jako nauczycielka języka polskiego, przez
dziesięć lat prowadziłam także teatr dziecięcy. Ale napisanie
książki było raczej odskocznią od obowiązków zawodowych, praca
nie stanowiła jakiejś bezpośredniej inspiracji. Choć nie ukrywam,
że bycie wśród młodych ludzi, ich problemów to spory trening
empatii, rozumienia emocji, a to bardzo pomaga w wiarygodnym
kształtowaniu bohaterów literackich.
3.
Czy ciężko było pogodzić pracę z pisaniem?
Niełatwo
.
Obowiązki nauczyciela, wychowawcy, prowadzenie teatru i kampanii
głośnego czytania w całym mieście – to wszystko pochłaniało
mi prawie całe dnie. A przecież mam także dużą rodzinę, której
również chciałam poświęcić czas. Ale zdarzały się dwie lub
trzy wolne godziny w tygodniu, kiedy mąż był w pracy, a dzieci w
szkole. Czekałam na nie z niecierpliwością, rzucałam wszystko i
zatapiałam się w świecie moich bohaterów.
4.
Czy rodzina Panią wspierała w pisaniu, inspirowała, poddawała
pomysły?
Z
pewnością by to robiła, gdyby tylko wiedziała, że piszę .
Ale „Sezon zamkniętych serc” powstawał w tajemnicy przed
wszystkimi. To był mój i tylko mój azyl, chwile oderwania od
rzeczywistości. Natomiast w momencie, kiedy już się przyznałam
(jednak tylko mężowi), że piszę, dostałam w prezencie fotel z
podnóżkiem, który ustawiliśmy w sypialni, bym w czasie wakacji
mogła w spokoju skończyć pisanie. Jednak było to już przy końcu
książki, no i w dalszym ciągu nikt nie widział rękopisów.
5.
Wiedziała Pani, że będzie pisać czy była to spontaniczna
decyzja, podyktowana pomysłem, który później przerodził się w
książkę?
Pisanie
książek było moim marzeniem w dzieciństwie. Potem o nim
zapomniałam. To pragnienie wróciło jako pomysł na oderwanie się
od stresującej pracy, po wielu latach. A pomysł na książkę
narodził się w czasie choroby, kiedy leżałam z gorączką i nie
miałam siły nawet na czytanie. Ale nie od razu był pomysłem na
książkę. Najpierw był po prostu historią, którą wyobraziłam
sobie, leżąc w łóżku. Takich krótkich opowieści wymyśliłam w
życiu dziesiątki, od zawsze to robiłam, a potem o nich
zapominałam. Z historią Darka, Agnieszki, Janka, Rinke, Hani,
Michela i Małgorzaty stało się jednak inaczej. Zorientowałam się,
że to w zasadzie fabuła powieści, i postanowiłam ją zapisać.
6.
Czy może Pani przybliżyć, jak wygląda u Pani proces piania? Czy
po prostu zasiada Pani do pisania i słowa same się sypią, czy
podejmuje Pani wcześniej jakieś przygotowania, muszą być
dopełnione jakieś rytuały - zaparzona kawa lub herbata,
odpowiednia muzyka płynąca z głośników, pora dnia?
:) Bardzo
chciałabym móc sobie pozwolić na takie przyjemne rytuały i wybór
najbardziej odpowiedniej pory dnia. Niestety to niemożliwe. Przy
dużej rodzinie, małym dziecku i pracy zawodowej każda wolna chwila
staje się luksusem i tak naprawdę nie ma czasu na pisanie. Ale tak
jak mówiłam, „Sezon” powstawał właśnie w takich wyrwanych z
codzienności wolnych od wszystkiego godzinach. I tak, była
filiżanka herbaty lub kawy, pod koniec pisania także własny, tylko
mój fotel. Ale na tym naprawdę koniec .
7.
Czy pisanie w jakiś sposób wpłynęło na Pani życie?
Zdecydowanie!
Oprócz oderwania od stresującej rzeczywistości w czasie samego
pisania, akceptacja wydawnictwa przyniosła naprawdę ogromną
radość, satysfakcję. Natomiast moment pojawienia się książki w
księgarniach, w rękach czytelników to już spory stres,
niepewność, trema. Chociaż dostałam naprawdę wiele wyrazów
wsparcia, mnóstwo dobrych emocji, często od zupełnie nieznanych
osób. Potem spotkania z czytelnikami, promocja, wywiady, słowem –
na miesiąc lub dwa moje życie bardzo się zmieniło.
8.
Czy było trudno się zmobilizować, bo – nie ukrywajmy – pisanie
także wymaga dyscypliny.
Akurat
w moim wypadku nie wymagało dyscypliny, chociaż wiem, że to
wyjątkowa sytuacja. Ja po prostu nie pisałam po to, żeby wydać.
To naprawdę był mój sposób na stres związany z pracą zawodową.
Nie miałam terminu narzuconego przez wydawnictwo, w ogóle nie
wiedziałam, jak się publikuje książkę, co trzeba w tym celu
zrobić. Dlatego nie spieszyłam się, siadałam do pisania wtedy,
kiedy miałam na nie czas i ochotę, przy czym tej ochoty było
więcej niż czasu, o czym niech zaświadczy fakt, że za spisywanie
wyobrażonej historii zabrałam się dopiero po prawie dwóch latach,
kiedy już zaczęłam się obawiać, że po prostu jej szczegóły
zapomnę.
9.
Co było najprzyjemniejsze, a co najtrudniejsze w pisaniu?
Najprzyjemniejszy
był moment wchodzenia do świata bohaterów, wczuwania się w ich
emocje, w sytuacje, prowadzenia w ich imieniu rozmów, wyobrażania
sobie otoczenia, w jakim rozgrywają się poszczególne sceny. Czułam
się, jakbym razem z nimi żyła w tym wyobrażonym przecież
świecie. Uwielbiałam to. Ale potem przychodził moment, kiedy
trzeba było tę wyobrażoną rzeczywistość – scenę, rozmowę,
scenerię, uczucia, wszystko – zapisać, w dodatku tak, aby nie
utracić żadnego z elementów, a jeszcze spójnie i logicznie
połączyć je z tymi zapisanymi wcześniej. To sprawiało mi
największą trudność. Bo ja myślę obrazami, nie słowami,
przeżywam to, co sobie wyobrażę. A przerobić obraz i przeżycie
na słowo nie jest łatwo.
10.
Skąd pomysł na taką powieść? Może Pani o niej krótko
opowiedzieć?
Krótko
się nie da, ale też nie chciałabym zdradzać akcji. Powiem więc
jak najkrócej się da .
Miejsce akcji to mała miejscowość na wschodzie Islandii, a więc
niewielkiej, bogatej w wulkany, lodowce i gorące źródła wyspy.
Tematem tej książki nie jest cukierkowa miłość, lecz życie
prawie trzydziestoletniej Agnieszki, która przez lata próbuje
odzyskać spokój po pewnym dramatycznym wydarzeniu. Nie do końca
jej się to udaje, chociaż na pierwszy rzut oka czytelnikowi może
się wydawać, że powinno. I jej także się tak wydaje. Tak samo
wydaje się Darkowi, czyli jej partnerowi, który przez kilka lat
próbuje ją z miłością wspierać. Darek podświadomie oczekuje
owoców tego wsparcia, a Agnieszka, także podświadomie, wini się
za to, że przez tyle lat nie potrafi się pozbierać. W końcu
dochodzi do przełomu, ale jaki to przełom, nie powiem, bo wtedy
Czytelnicy stracą zainteresowanie książką. W każdym razie nie
następuje żadne cudowne wydarzenie, raczej coś przeciwnego, jednak
od tej chwili życie bohaterki zaczyna się naprawdę zmieniać na
lepsze. Choć wcale nie tak, jak byśmy się tego spodziewali.
Tematem książki jest miłość, ale dojrzała, cierpliwe budowanie
głębokich relacji między ludźmi, którzy swoje już w życiu
przeszli, dlatego wiedzą, że prawdziwe uczucie nie opiera się na
zauroczeniu, tylko na umiejętności pokonywania trudności, a także
na szczęśliwym życiu wbrew nim.
11.
Skąd pomysł na taki tytuł – „Sezon zamkniętych serc”?
Akcja
powieści toczy się na Islandii, która jest wyspą zamieszkałą
wyłącznie na obrzeżach. Cały interior, czyli środek to wulkany,
lodowce, nieprzejezdna część kraju. Są tam drogi, ale dostępne
tylko w lecie. I przy wjeździe na takie drogi stoją niekiedy
tabliczki z napisem: „Seasonally available road” (droga dostępna
sezonowo). Te drogi odgrywają pewną rolę w akcji i przywodzą
bohaterom na myśl skojarzenia właśnie z sezonowo „dostępnymi”
sercami. Ale tytuł „Serca sezonowo dostępne” nie brzmi
najlepiej, zatem jest „Sezon zamkniętych serc”, co w sumie na
jedno wychodzi.
12.
Nim książka uzyskała finalną formę, taką jaką dziś możemy
kupić w księgarni, czy wiele rzeczy się w niej zmieniło od
pierwszego maszynopisu, który Pani stworzyła?
„Sezon”
powstał najpierw w rękopisie i już na tym etapie było sporo
skreśleń, poprawek. Potem, w trakcie przepisywania na komputerze
także nie obyło się bez nich, na przykład zmieniła się nazwa
miejscowości. Należało także „wyprostować czasoprzestrzeń”
,
czyli uzgodnić wszystkie najdrobniejsze szczegóły akcji, aby
wyeliminować ewentualne sprzeczności, bo kiedy książka powstaje
etapami przez kilka lat, takich nieścisłości trudno uniknąć. Ale
zupełnie nie zmienił się przebieg akcji ani bohaterowie, to co
najważniejsze, pozostało identyczne z pierwotnym pomysłem.
13.
Czy nim powieść trafiła na biurka recenzentów w wydawnictwach,
ktoś miał przyjemność ją przeczytać – miała Pani swoich beta
czytelników?
Nie,
nawet nie wiedziałam, że takowi istnieją. Nie czytał jej także
nikt z rodziny. Do momentu ukazania się wydrukowanego egzemplarza
nikt poza mną, recenzentami, redaktorami i korektorami w
wydawnictwie Zysk i S-ka nie widział „Sezonu zamkniętych serc”.
14.
Czy pała Pani sympatią do swoich bohaterów?
Ogromną!
Sympatia to mało powiedziane .
Oni powstali z mojej wyobraźni, obdarzyłam ich własnymi emocjami,
niektórych nawet zachowaniami – jak mogłabym ich nie lubić?
15.
Czy możemy się spodziewać kontynuacji lub kolejnej powieści, w
której spotkamy bohaterów znanych z „Sezonu zamkniętych serc”?
To
już zależy od wydawcy, czyli oficyny Zysk i S-ka, która podejmie
decyzję. Ja bardzo bym chciała napisać dalsze losy bohaterów.
Przyznam się, że powstało już kilkadziesiąt pierwszych stron
nowej książki, ale to wciąż całkowicie niepewna sprawa. Jednak
lubię ich i trudno mi się z nimi rozstawać.
16.
Ile trwał proces wydawniczy?
Sam
proces publikowania trwał tak naprawdę od listopada 2015 do lutego
2016 roku. Ale wcześniej od lutego poprzedniego roku czekałam na
decyzję o publikacji, a od jej zapadnięcia (w lipcu 2015 roku)
minęły prawie trzy miesiące, zanim ruszyły prace redakcyjne i
graficzne.
17.
Czy spodziewała się Pani tak szybkiej odpowiedzi od wydawcy?
Nie.
Ja się w ogóle nie spodziewałam jakiejkolwiek odpowiedzi, ponieważ
wcześniej zrobiłam rozeznanie w internecie, gdzie dowiedziałam
się, że wiele osób czeka nawet ponad rok na odpowiedź, która
często nie nadchodzi. I że ma się szczęście, jeśli wydawca w
ogóle odpowie, nawet negatywnie. Dlatego liczyłam się z tym, że
żadna odpowiedź nie nadejdzie. Tym większa była moja radość,
gdy otrzymałam e-mail z informacją o tym, że Zysk i S-ka
Wydawnictwo jest zainteresowane publikacją mojej książki.
18.
Jakie to uczucie, kiedy wchodzi Pani do księgarni i widzi na półce
swoją powieść?
To
uczucie nie do opisania, więc go w pełni nie opiszę .
Nie da się. Mieszanka wielkiej radości, wzruszenia, ale takiego na
granicy, tremy oraz zdziwienia własną reakcją. Coś bardzo, bardzo
pozytywnego. Każdemu życzę przeżycia takich dobrych emocji.
19.
Czy już planuje Pani napisać kolejną powieść? Jeśli tak, to czy
uchyli Pani rąbka tajemnicy?
Już
uchyliłam .
Piszę o dalszych losach bohaterów „Sezonu”, a także drugą,
całkiem inną historię o tym, jak życie może nagle z dnia na
dzień zacząć przypominać powieść .
20.
Czy myślała Pani o pseudonimie literackim, czy od początku była
pewna, że zostanie przy swoim imieniu i nazwisku?
:) „Sezon”
został rozesłany do wydawnictw właśnie pod pseudonimem. Decyzja o
użyciu prawdziwego nazwiska zapadła na etapie redakcji, pod wpływem
sugestii wydawcy. Ale nie chciałabym zdradzać, jaki to był
pseudonim.
21.
Jakie książki Pani lubi czytać?
Lubię
dobrze napisane książki, a gust literacki zmienia się z biegiem
lat. I nawet nie chodzi tu o wiek, raczej o to, że po kilku latach
czytania pewnego typu literatury chce się spróbować czegoś
innego. Obecnie od kilku lat najbardziej smakują mi książki z
niespieszną akcją, dojrzałą refleksją, dopracowane
stylistycznie, mistrzowskie pod względem warsztatowym, a więc siłą
rzeczy dzieła klasyków.
22.
Czy poleca Pani jakiś tytuł, może konkretnego autora?
Charakterystyce
ulubionych książek najlepiej odpowiada twórczość prozatorska
Jarosława Iwaszkiewicza, Alice Munro, lubię Jonathana Franzena.
23.
Co myśli Pani o współczesnej literaturze?
Myślę,
że jest tak różnorodna i powstaje tak wiele książek, że każdy,
bez wyjątku każdy człowiek mógłby znaleźć coś dla siebie.
24.
Pani zdaniem – dlaczego warto czytać książki?
:) Jako
propagatorka czytania dzieciom mogę wyrecytować cały zestaw
korzyści płynących z lektury. Jednak najważniejsza jest według
mnie przyjemność obcowania z pięknym językiem, ciekawą historią,
możliwość przeżywania wzruszeń z tym związanych. Poprzez
czytanie stajemy się mądrzejsi, bez względu na wiek, ale przede
wszystkim uczymy się wrażliwości na drugiego człowieka, stajemy
się bardziej empatyczni – to za sprawą wnikania w emocje
bohaterów literackich.
25.
Jakie są Pani wrażenia po ostatnim spotkaniu autorskim?
Te
wrażenia do dziś nie opadły, choć minęły już ponad dwa
tygodnie .
Było tak pięknie, tak ciepło i dobrze, że naprawdę długo nie
zapomnę spotkania w Księgarni Autorskiej. Serdecznie wszystkim
dziękuję za obecność i cudowne rozmowy!
26.
Prowadzi Pani bloga, może Pani coś o nim opowiedzieć?
Blog
nazywa się My
Slow Nice Life,
liczy sobie już prawie trzy lata (czyli tyle, ile ma moje najmłodsze
dziecko) i stanowi zbiór moich własnych refleksji na temat modnego
dziś światowego ruchu Slow Life, propagującego zwolnienie tempa,
spokojne smakowanie codzienności, uważność, prostotę – a to
wszystko w praktycznie każdej dziedzinie życia: od prostego
gotowania, poprzez modę, urządzanie niewymagających zachodu
wnętrz, aż po wychowanie. Można u mnie także poczytać o
relacjach międzyludzkich, zwłaszcza w kontekście minimalizmu. I
taka ciekawostka – w blogosferze poznałam wielu naprawdę
fantastycznych ludzi, to w żadnym razie nie jest dla mnie bezosobowa
wirtualna przestrzeń, czego dowodem jest na przykład Nika, autorka
bloga Francuskie
i inne notatki Niki,
która użyczyła mojej książce nazwy „północna Arkadia”. Bo
Nika mieszka w dwu krajach, w kilku miejscach jednocześnie, między
innymi w północnej i południowej Arkadii .
Czytelników ciekawych szczegółów zapraszam na jej blog.
27.
Jaki jest Pani ulubiony serial lub film?
Mam
już tyle lat, że nie potrafię wskazać jednego, jest ich co
najmniej kilka .
Ale dobrze. Losowo wskażę stary serial „Przystanek Alaska” i
nie taki stary film „Jutro idziemy do kina” (uwielbiam klimat
dwudziestolecia międzywojennego).
28.
Jak zareagowałaby Pani, gdyby „Sezon zamkniętych serc” miał
zostać zekranizowany?
Oszalałabym
ze szczęścia. A potem umarła ze strachu, czy ktoś zechce obejrzeć
go w kinie .
Na szczęście to mi nie grozi .
29.
Jakie jest Pani ulubione zwierzę?
Konie.
30.
Czy zechciałaby Pani coś dodać na zakończenie?
Bardzo
dziękuję za zaproszenie na stronę Pani bloga, za interesujące
pytania, które pozwoliły mi tak wiele o sobie powiedzieć, za Pani
życzliwość i obecność. Chciałabym się także zwrócić do
wszystkich Czytelników, którzy być może sięgną po „Sezon
zamkniętych serc”. Nie jest to książka cukierkowa, niewiele w
niej lukrowanego romansu, ale za to całkiem sporo opowieści o
dojrzewaniu do dojrzałej, dobrej miłości, pojawiającej się mimo
tego, co w życiu złe, niezapominającej o tym, co bolesne, ale
zdolnej istnieć obok tych trudności. Ponieważ życie może być
pełne miłości nawet wtedy, gdy istnieje w nim ból.
Gorąco
pozdrawiam!
Ja również bardzo dziękuję za poświęcony mi czas by odpowiedzieć na moje pytania! Pozdrawiam Panią serdecznie i gorąco polecam wszystkim, aby sięgnęli po "Sezon zamkniętych serc"!
Na zakończenie zostawiam link do strony na Facebooku: KLIK!
Oraz do bloga Pani Wioletty: KLIK!
I do posta, w którym możecie przeczytać o spotkaniu z Panią Wiolettą w Księgarni Autorskiej i obejrzeć zdjęcia: KLIK!
Oraz chcę Wam przypomnieć o konkursie, w którym możecie wygrać książkę "Sezon zamkniętych serc" z autografem autorki! Zapraszam: KLIK!
Ja również bardzo dziękuję za poświęcony mi czas by odpowiedzieć na moje pytania! Pozdrawiam Panią serdecznie i gorąco polecam wszystkim, aby sięgnęli po "Sezon zamkniętych serc"!
Na zakończenie zostawiam link do strony na Facebooku: KLIK!
Oraz do bloga Pani Wioletty: KLIK!
I do posta, w którym możecie przeczytać o spotkaniu z Panią Wiolettą w Księgarni Autorskiej i obejrzeć zdjęcia: KLIK!
Oraz chcę Wam przypomnieć o konkursie, w którym możecie wygrać książkę "Sezon zamkniętych serc" z autografem autorki! Zapraszam: KLIK!
Świetny wywiad! :D Autorki ani książki, którą napisała nie znam, ale myślę, że być może sięgnę po nią :D
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam! :D :D
UsuńAutorki wcześniej nie znałam, ale muszę przyznać, że wywiad aż zachęcił mnie do przeczytania książki :D bardzo miło się czytało :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to słyszeć^^ <3
UsuńŚwietny wywiad! Autorka wydaje się bardzo ciekawą osobą, chętnie sięgnę po tę książkę ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
Cieszę się, serdecznie polecam! <3 <3
UsuńI loved your blog following if you want to know and follow my visit me!
OdpowiedzUsuńI loved your post and your answers, Kisses
Meu cantinho Lusitana❤Blog
Ok, thank You^^ <3
UsuńWow, podziwiam tą kobietę że była w stanie pogodzić pracę nauczycielki z pisaniem książki. Kiedyś sama chciałam stworzyć jakąś powieść jednak zrezygnowałam właśnie przez brak czasu :(( Bardzo ciekawy wywiad! ^-^
OdpowiedzUsuńZapraszam Na Mojego Bloga Sakurakotoo
Pisanie wymaga sporo czasu, to fakt i czasami bywa, że staje się dodatkową pracą :) Mi taka praca jak najbardziej odpowiada! :D
UsuńAle wspaniały wywiad :))))
OdpowiedzUsuńPs. zostaję u ciebie :)
Dziękuję, bardzo miło słyszeć^^ <3
Usuń