#3 EGMONT
Cześć, zaznaczam, że w tym odcinku będzie krótko, bo chcę się
wypowiedzieć na temat, który może się i przedawnił, jednak to wielka strata dla
wszystkich fanów – będzie bardzo z mojej perspektywy. Pozostając w temacie
wydawnictw zajmujących się publikacją mang, chciałabym przedstawić kolejne
wydawnictwo, które niestety, przestało istnieć parę lat temu. Mam na myśli
EGMONT, który jest i chyba pozostanie jednym z gigantów na rynku wydawniczym.
Nie będę się szczegółowo skupiać na historii wydawnictwa, chcę się skupić na
małym wycinku, epizodzie dotyczącym wydawania mang w języku polskim…
Nie ukrywam, to była ambitna porażka – przynajmniej w moich oczach.
Poruszałam ten temat przy okazji pisania o Wydawnictwie Taiga, którego
również bardzo żałuję: KLIK! Pozwólcie, że zacytuję: „Ta sytuacja bardzo, ale
to bardzo przypomina mi to, co stało się około sześć lat temu (może rok dwa
wcześniej, nie powiem na pewno), kiedy Egmont ogłosił zawieszenie w wydawaniu
mang. Kiedy trafiłam na tę informację, byłam załamana! Co to miało być? Wydali
jeden z lepszych tytułów, które pokochałam - mam na myśli
"Inu-Yashę". Jeśli ktoś jest zainteresowany, może sobie zobaczyć
na necie, powinno być w języku angielskim, po polsku nie znalazłam. Mangę
zakończono 23 tomach z 56! Ponadto, Egmont wydał cudowną mangę z gatunku
cyberpunk/dystopia pt. "Eden. It's an endless world!". Na szczęście
wydano wszystkie 18 tomów! Z racji, że moje zainteresowanie w tamtym okresie
mangą i anime stopniowo parło do przodu i nie byłam tak oblatana w tym temacie,
nie udało mi się nabyć "Edenu"... Dziś bardzo tego żałuję. Nie
nabędę kompletu z racji wysokiej ceny na allegro czy innych portalach - komplet
chodzi od 500 zł, w górę.
Ale tamta sytuacja jest inna, od tej którą ma obecnie Taiga. To tylko moje podejrzenia i wnioski wyniesione z dyskusji prowadzonej kiedyś na pewnej grupie, kiedy rozmawiałyśmy o wydaniach Egmontu - może niektórzy je pamiętają, brak kolorowych stron, zła jakość papieru, która po wystawieniu na słońce żółkła, a polana wodą nie nadawała się do niczego... a jednak Egmont poza tymi dwoma perełkami wydał też inne tytuły, nie wszystkie interesujące i zawsze dostępne w większości księgarń, mam na myśli m.in.: "Ranma 1/2", "Skrzydła Serafina", "Exxxaxion" czy choćby "Gundam". Gdyby choć trochę bardziej przyłożyli się do lepszej jakości wydań, z pewnością jeszcze dziś można by nabyć niektóre ich tytuły! Ale jest już na to za późno... ”
Ale tamta sytuacja jest inna, od tej którą ma obecnie Taiga. To tylko moje podejrzenia i wnioski wyniesione z dyskusji prowadzonej kiedyś na pewnej grupie, kiedy rozmawiałyśmy o wydaniach Egmontu - może niektórzy je pamiętają, brak kolorowych stron, zła jakość papieru, która po wystawieniu na słońce żółkła, a polana wodą nie nadawała się do niczego... a jednak Egmont poza tymi dwoma perełkami wydał też inne tytuły, nie wszystkie interesujące i zawsze dostępne w większości księgarń, mam na myśli m.in.: "Ranma 1/2", "Skrzydła Serafina", "Exxxaxion" czy choćby "Gundam". Gdyby choć trochę bardziej przyłożyli się do lepszej jakości wydań, z pewnością jeszcze dziś można by nabyć niektóre ich tytuły! Ale jest już na to za późno... ”
No właśnie, jest JUŻ za późno.
Egmont odwalił ambitną porażkę, to trzeba im zostawić. Uzasadniam to
nie tylko nagłym zamknięciem się na rozrastający się rynek, na którym mogli
zarobić niezłą kasę, ale również jakością ich wydań, o czym wcześniej
wspomniałam. Fakt, niektóre wydawnictwa też na początku nie wydawały swoich
tytułów na najlepszej jakości papierze, ale się poprawiły – i to ostatecznie
zadecydowało o ich sile przebicia. Egmont został przy szorstkim, nieprzyjemnym
w dotyku, szybko żółknącym papierze z drugiego przemiału, który zalany wodę był
do niczego… Ich tytuły miały świetny potencjał, zwłaszcza, że kilka z nich
świetnie by wyglądało wydane z oryginalnymi kolorowymi stronami i na lepszej
jakości papierze, z obwolutą. Dobra, może to kosztowałoby więcej, ale
inwestycja jest warta pieniędzy – ale Egmont potraktował mangę jak zwykłą
makulaturę, nie wartą większej uwagi. Do tłumaczeń się nie doczepię, bo się na
tym nie znam, ale czytało się bardzo dobrze. Podobało mi się, że zostawiali
niektóre onomatopeje i japońskie słowa w danych kadrach. Ale wielkim minusem są
niekompletne wydania – Egmont nie wydał w komplecie wszystkich serii, ukończył
zaledwie kilka. I to wydaje mi się straszne, bo z powodu polityki wydawniczej i
wykupionych licencji, nie ma szans, aby w najbliższej przyszłości inne
wydawnictwo sięgnęło po tytuły takie jak „Eden. It’s an endless world!”, „Inua-yasha”
czy „Miecz Nieśmiertelnego” – są to świetne tytuły, warte uwagi.
Bardzo żałuję, że tak się to potoczyło. Z przyjemnością kupiłabym
mangi wydane przez Egmont, jeśli wróciliby na rynek, podobnie jak większość
fanów.
Komentarze
Prześlij komentarz