TSURU JAPAN FESTIVAL 3 2015
Swoją przygodę z
konwentami zaczęłam w liceum – nie jestem stałym bywalcem takich imprez, ale
kiedy mam okazję jechać, to jadę. W dniach 14-15 listopada odbył się konwent
Tsuru Japan Festiwal w Rybniku, już trzecia odsłona tej imprezy, na którą
miałam przyjemność pojechać. Na samym początku, zanim jeszcze przejdę do
krótkiej relacji z wydarzenia – nie recenzji, ponieważ nie byłam na
wystarczającej ilości atrakcji ani nie przyjrzałam się wszystkiemu „od kuchni”,
ponieważ byłam tam jako zwykła uczestniczka, nie jako media czy prasa.
Zapraszam do zapoznania się! :)
W zeszłym roku miałam
wspaniały plan pojechać na Magnificon i na NiuCon – nie pojechałam ani na jeden
ani na drugi, terminy mi się złożyły z dwoma innymi wyjazdami. Pech. Piękne
lato przeminęło, nie pojechałam na żaden konwent… Ale nadeszła jesień i
pojechałam na Tsuru. Zeszłoroczny konwent wspominam bardzo, bardzo dobrze i
tegoroczna edycja również okazała się bardzo udana.
Jeszcze nigdy nie
zdecydowałam się na tak spontaniczny wyjazd. Serio, zwykle przygotowuję się
przynajmniej miesiąc, może dwa przed, a decyduję się do pół roku wcześniej… Lubię
mieć takie rzeczy zaplanowane. Tym razem zdecydowałam się dwa tygodnie przed
terminem imprezy, przygotowałam w tydzień. Ekspres. Spontan. Fajne uczucie –
może powinnam tak częściej robić?
W tym roku pogoda
dopisała – to był wielki plus, ponieważ rok temu niestety padało.
Wraz z moimi
koleżankami – Magdą i Sylwią, dojechałyśmy na miejsce autobusem podmiejskim.
Wysiadłyśmy kilkadziesiąt metrów od ZST, w którym odbywał się konwent.
Nieodłącznym elementem każdej imprezy tego typu jest kolejkon – widziałyśmy
ogon zanim doszłyśmy do bramy wjazdowej. I to był ogonek osób z zamówionymi
wejściówkami przed Internet. Tym razem nie miałam zamówionego wcześniej biletu,
więc przeszłam do kolejki dla osób, które chciały go zakupić. Kolejka była
znacznie mniejsza, ale posuwała się bardzo wolno… Koniec końców spotkałam się
przy wejściu z moimi koleżankami, które stały w znacznie dłuższej kolejce i
weszłyśmy w tym samym czasie. Jak zwykle, otrzymałam identyfikator oraz opaskę
na rękę. Dodatkowo każdy dostawał informator, w którym szczegółowo opisano
atrakcje, a także plan szkoły i kupony oraz ulotki z współpracujących pizzeri
oraz KFC, skąd można było zamówić jedzenie.
Szkoła, w której
odbywał się konwent jest istnym labiryntem – mniej więcej pamiętałam jej
rozkład, więc szybko dotarłam do skrzydła, w którym rozłożone były stoiska
wystawców. W tym roku było nie tylko znacznie więcej konwentowiczów, ale
również więcej stoisk oferujących mangi, koszulki, poduszki, gadżety, wyroby
ręczne, kubki, biżuterię... No, sporo tego było.
W tym roku nie wzięłam
udziału w żadnej z zapowiedzianych atrakcji – nie byłam na wiedzówkach ani na żadnym
panelu (a szkoda, bo chętnie bym posłuchała na żywo panelu Bukiego „M&A na
YouTuBe od zaplecza”, który jest dostępny na jego kanale na yt: https://www.youtube.com/watch?v=aAKC_OswQ_w
czy prelekcji Madlenci „Cosplay w świecie gier komputerowych”). Wejdźcie sobie
na stronę Tsuru i zobaczcie – atrakcje były bardzo interesujące, ale cóż… Jednakże,
nie położyłam się w śpiworze i przespałam całego konwentu. Miałam bardzo
ciekawy i pracowity dzień – który skończył się zdecydowanie za szybko, wszak
byłam tylko na sobotę...
Po obejściu wszystkich
stoisk i zakupieniu dwóch mang („Wilcze dzieci” tom drugi oraz jednotomówkę
„Powóz lorda Bradleya” od Waneko) oraz mięciutkiej kosmetyczki z pyszczkiem
kotki Chi z „Chi’s sweet home”, przeprowadziłam wywiad z Elodie, zajmującą się
tworzeniem unikalnych i prześlicznych wytworów (wywiad będzie dostępny w następnym
odcinku). Wszystkie jej wyroby są dostępne na jej fp „Elodie’s craft shop” –
serdecznie zapraszam do obejrzenia zdjęć i zakupu!
Nieodłącznym elementem
każdego konwentu jest cosplay. W tym roku na Tsuru miałam przyjemność zobaczyć
i sfotografować kilkadziesiąt wspaniałych strojów – pozdrawiam wszystkich
cosplayerów! Pojawiły się cosplaye m.in. z: „Shingeki no kyojin”, „Sword Art
Online”, „Five Night’s At Freddy’s” (Magda stworzyła cosplay Foxy’ego w
ludzkiej formie, ale na uwagę zasługuje również dziewczyna, która miała
wspaniałą maskę Foxy’ego!), „Magi”, „Naruto”, „Hellinga”, „Vocaloidy” oraz
„Fullmetal Alchemist” – byłam świadkiem, jak chłopak przebrany za Edwarda
Elricka wraz ze swoją znajoma wyciągnął los w loterii prowadzonej na stoisku
Elodie i wygrał – fanfary, poproszę – kotka! Jeszcze raz gratuluję wspaniałej
nagrody!
W trakcie konwentu
spotykamy nie tylko nowych znajomych, ale również tych starszych, z którymi nie
widziało się spory szmat czasu, stosunkowo niedawno bliżej zapoznało… Albo
gadało się tylko na czacie przez Facebooka i nie miało możliwości spotkania,
ponieważ jedna mieszka przy czeskiej granicy, a druga w Poznaniu. W tym miejscu
najserdeczniej, najgoręcej i z całego serca pozdrawiam: Daiyamondo., Elodie’s
craft shop, Petra cosplay oraz Korn/Razjel cosplay! Cieszę się, że mogliśmy się
spotkać! Szczególnie cieszę się ze spotkania z Petrą, ponieważ z nią najdłużej
piszę i to było nasze pierwsze spotkanie face to face – zresztą, z Korn też,
ale jego miałam dopiero przyjemność poznać. I bardzo, naprawdę się z tego
spotkania cieszę! Gratuluję wam udanej scenki w cosplayach z „Happy Tree
Friends” – była wspaniała! Obym miała okazję następnym razem obejrzeć wasz
występ na żywo! Daiyamondo. cosplayowała Elin Priest z TERY – naprawdę,
wszystkie jej stroje są świetne, ale ten podoba mi się najbardziej! Dziękuję ci
za poświęcony czas i energię, na mini sesję zdjęciową, którą udało się
urządzić. Ściskam cię mocno i mam nadzieję, że wkrótce ponownie się spotkamy! Z
Elodie również pierwszy raz spotkałam się twarzą w twarz, choć przelotnie widziałam
ją na jednym z konwentów – i specjalnie dla was przeprowadziłam z nią wywiad,
dostępny w następnej części!
Podczas imprezy miałam
wielką przyjemność poznać też wiele innych osób, z którymi spędziłam mniej lub
więcej czasu, może widzieliśmy się przelotnie, nawet nie zamieniliśmy słowa,
tylko cyknęłam wam fotkę albo nawet i nie tyle. Pozdrawiam wszystkich!
Spośród poznanych
cosplayerów muszę napisać o kilku – nie mogę pominąć ich zjawiskowych strojów
milczeniem! Wspomnę po raz kolejny dziewczynę noszącą głowę Foxy’ego z FNAF’a –
to było po prostu super! Wspaniały cosplay Ravenborn LeBlanc z LOL’a wykonany
przez Kortnej Cosplay – wspomniała, że to był jej pierwszy cosplay, więc ją
muszę szczególnie wyróżnić i serdecznie pogratulować! Tu jest link do jej fp: https://www.facebook.com/Kortnej-Cosplay-1430259773939745/?fref=ts
– klikajcie, lajkujcie i śledźcie jej poczynania na bieżąco, ma dziewczyna
talent! Bardzo, ale to bardzo mi się podobała również zbroja Keijiego Kiriyi z
„All you need is kill” czy jeśli ktoś woli z „Na skraju jutra” – choć różnice
między mangą, a amerykańską ekranizacją są znaczące, to obie mają wspólne
źródło, czyli light novel (ale o tym innym razem). Chylę czoła przed wysiłkiem
i pracą włożoną w ten projekt! Pojawili się cos playerzy Jokera, a spośród
wszystkich, których widziałam nie potrafię wybrać najlepszego – Joker to jeden
z moich ulubionych czarnych charakterów z uniwersum DC, nie mogę się doczekać,
żeby zobaczyć jego nowe wcielenie (w tej roli Jared Leto, wokalista i
gitarzysta w zespole „30 seconds to Mars”, znany również z „Requiem dla snu”) w
„Suicide Squade”, który na ekrany kin wejdzie w 2016. Buka była tym, co chyba
każdego straszyło w dzieciństwie – cóż, zobaczenie jej na żywo, to jest
przeżycie! Kolejnym strachem był Piramidogłowy z „Silent Hill”. Pojawiły się
też dwa inne cosplaye, które uważam za niesamowite – niestety, nie zdołałam
zapytać, kim są te panie, ale jeśli ktoś wie, niech napisze, wtedy zaktualizuję
opis J.
Ogólnie, każdy cosplay, jaki pojawił się na Tsuru uważam za bardzo piękny –
każdemu z cos playerów gratuluję inwencji, skillu i chęci do tworzenia takich
dzieł sztuki!
Ze spostrzeżeń z
kategorii „inne” muszę napisać, że tegoroczny konwent przyciągnął znacznie
większą liczbę uczestników niż poprzedni. Co za tym idzie, była znacznie
większa ilość wystawców oraz atrakcji – co do samych atrakcji, choć na żadnej
nie byłam, ale po przejrzeniu na spokojnie informatora, stwierdzam, iż były
znacznie bardziej różnorodne i ciekawsze niż na innych konwentach. Bardzo miło
będę wspominać czas spędzony po trochu robiąc wywiad, fotografując i
rozmawiając z ludźmi – bo jak już wcześniej zdążyłam zauważyć, dzień przeleciał
mi błyskawicznie i wcale się nie nudziłam. Warto też wspomnieć o krótkiej
dyskusji, którą odbyłam z moją koleżanką Asią – widziałyśmy się po raz drugi,
ale nagadałyśmy się jakbyśmy znały się, ze tak powiem, jak stare konie. Podczas
tego spotkania (tak samo jak w zeszłym roku) gadałyśmy o polskim rynku mang, o
nowych seriach, które dopiero mają zostać wydane, o starych seriach – wydanych
lub zawieszonych (o zawieszeniu działalności przez wydawnictwo Taiga lub o
tytułach, które są bardzo dobre, były wydane po polsku, ale nie są już dostępne
– mam tu na myśli Egmont, który wydał „Eden”, „Miecz nieśmiertelnego”,
„Kenshina” czy „Inu-yashę”, ale o tym napiszę innym razem), o anime, wszelkich
„za” i „przeciw” odnośnie konkretnych tytułów, naprawdę, raz nagram naszą
rozmowę i wrzucę na yt, żebyście mogli posłuchać… Jest czego J
Jak już wcześniej wspomniałam, trochę żałuję, że nie udało mi się wbić z braku
czasu na panel Bukiego, Madlenci czy na inną ciekawą pogadankę – następnym
razem postaram się zorganizować sobie czas tak, aby dać radę załapać się
chociaż na dwie, trzy atrakcje J W ostatnim zdaniu chciałabym pozdrowić
i dać wirualnego huga wszystkim, których udało mi się spotkać – nieważne czy po
raz pierwszy czy po raz któryś – mam nadzieję, że znowu się spotkamy i do
zobaczenia!
Zapraszam w kolejnej
części na zapowiedziany wcześniej wywiad z Elodie :)
Jeśli ktoś z
czytających to był na Tsuru i chciałby się podzielić swoimi wrażeniami,
serdecznie zapraszam do komentowania wpisu :)
Oj, dostępność Edenu to moja wielka bolączka. Gdybym była pewna, że wydanie amerykańskie zostanie skończone, pewnie bym je kupiła - nie czarujmy się, Egmont się nie postarał. Ale póki co jest 13 tomów po angielsku i czternastego nie widać na horyzoncie, do tego niektóre też już kosztują majątek na amazonach i ebayach, więc... na jedno wychodzi chyba. :(
OdpowiedzUsuńZgadzam się, Egmont się nie popisał (i to łagodnie mówiąc) :/ Nie ma się co łudzić, że kiedyś wrócą na rynek i udostępnią tytuły, na które mają licencję - tylko cud by mógł sprawić. A co do wydania w j. angielskim... Też o tym myślałam, ale koszta zbyt duże i niekompletne wydanie. Ale temat przedstawię w kolejnym poście :)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam!